.. po obejrzeniu Mao(.) . Zawsze miałem wrażenie, że jest to ultra nie-męska branża paradowanie w rajtuzach po scenie do muzyki operowej. Jednak teraz zarzekam się, że jest zgoła inaczej :)
No i mimo iż historia piękna i wzruszająca to jednak film znacznie bardziej zaciekawi osoby związane w pewien sposób z tańcem, sztuką, teatrem niż przeciętnego kowalskiego. Chociaż moim subiektywnym zdaniem - sceny artystyczne są tym, co najdłużej pozostaje w pamięci po seansie.
Na wieczór we dwoje wymarzona pozycja.
Mnie się ogólnie zreformował stosunek do baletu.... po filmach z Johnem Travoltą :)
Paradoksalnie. Jego 'Pozostać żywym' zaprowadziło mnie do tańca współczesnego, a taniec współczesny - do baletu. Lepiej późno, niż wcale.
Li ma coś w sobie z Tony'ego Manero Travolty - ten upór niesamowity przede wszystkim.
A co do męskości... nadmienię, że 'Pozostać żywym' z owym fikaniem Travolty reżyserował Sylvester Stallone, główny macho Ameryki. W samym 'Mao' natomiast mamy siłownię i trening z taśmami obciążającymi, które owocują solidnymi łydkami u dorosłego Li. Te zaś są znakiem zawodowca, w przeciwieństwie do orzechów na ramionach.